sobota, 20 listopada 2010

SIMON SAYS (z cyklu - Moj punkt widzenia)

 
                             ,,NA WYBORY DO ,,OBORY..."




21 Listopada odbędą się wybory samorządowe, więc jako obywatel ziemi Polskiej, mieszkaniec Dąbrowy Górniczej jestem zobligowany do postawienia krzyżyka pod jednym z nazwisk przyszłego prezydenta miasta, radnego bądz radnej. Nie mogę tego zrobić w ciemno na zasadzie chybił- trafił, gdyż potem mógłbym mieć pretensje do samego siebie. Dlatego postanowiłem przyjrzeć się z bliska owym personom. Swój wywiad rozpocząłem od penetracji skrzynki pocztowej, która od tygodnia pęka w szwach od ulotek wyborczych..Już na wstępie doznałem szoku widząc dość znane mi osoby z pobliskich osiedli, ale również postacie, które epizodycznie pojawiały się w moim życiu.Nigdy nie przypuszczałbym, że stały się na przeciągu miesięcy tak zaradne, tak doskonałe i pełne pomysłów by zarządzać sztabem ludzi, wpływać na decyzje dotyczące mego osiedla, komunikacji, miasta..Widocznie przespałem ten moment, bądz na wyrost nazywam się prawowitym obywatelem, który tak naprawdę nic nie wie o swoim mieście. Jednak, gdy na plakacie tuż obok mojego bloku widnieje poster z twarzą artystycznego barmana, osoby skrytej, małomównej - szczerze? ręce mi opadają.
Ten ów wirtuoz kieliszka z cichej myszy przeistacza się nagle w rekina polityki podpierając się sloganem Dynamizm i Perspektywy..Dam sobie wmówić wiele rzeczy, ale nie jestem już dzieckiem, które widząc reklamę Mc Donald's święcie wierzy,że to nie tuczy!!!
Idąc dalej moim tropem napotykam kolejne postacie, jeszcze bardziej barwne, co więcej, szokujące..
Otóż na wyborczym szklaku pojawia się właścicielka osiedlowej pizzerii, ex-prześmiewca z miejscowego kabaretu, fanatyk tuningu - wymieniać można w nieskończoność. Ciosem poniżej pasa był jednak plakat mojego byłego trenera.Człowieka, który prowadził naszą drużynę od szkoły podstawowej do średniej.Mimo tego, że team tworzyli naprawdę zdolni chłopcy, których talent mógł dziś ujrzeć światło ligowych bądz zagranicznych boisk trener nie przyłożył ręki, kiedy drużyna się rozpadła.Każdy z nas poszedł w inna stronę widząc takie zaangażowanie menagera, człowieka, który przez 4 lata załatwiał nam odzież ,w której moglibyśmy trenować jak na drużynę przystało!!!Czy przez ten okres doszło do metamorfozy?Kiedyś ledwo wiązał koniec z końcem mając pod skrzydłami 20 młodziaków kochających piłkę nożna.Teraz jest gotów dowodzić, radzić dziesiątkom tysięcy ludzi? Szczerze wątpię..Mając dość atrakcji jak na jeden dzień opuszczam teren mojego śledztwa zaszywając się w domu przed monitorem komputera.Tu jak okazuje się,, show must go on" skrzynka mailowa rozgrzana do czerwoności zaproszeniami na portale społecznościowe..WoW!!! Ilu mam nowych znajomych i jakich sławnych, jedyne, czego chcą to bym 21.11.10 zagłosował właśnie na nich.To nic, że tej osoby nie znam, nie wiem czego mogę się po niej spodziewać a co najważniejsze nie mam zielonego pojęcia o jej programie, ale to chyba nie ważne, bo apel jest prosty i czytelny,, ODDAJ GŁOS NA MNIE"...
Zawsze odstawałem od trendów mody, przyzwyczajeń, tego, co jest aktualnie na topie jednak po tym, co widzę mogę stwierdzić, że wtedy jesteś cool i jeezy, jeśli kandydujesz na radnego/radną nawet nie mając o tym pojęcia.Ważne,że kandydujesz!!Chyba, że jest tu inny-ukryty aspekt..Widząc łatwość wcielenia się w rolę kandydata na jakże ważne,dobrze opłacane posady każdy widzi swoje miejsce przy ,,korytku", w ogóle nie zauważając powagi sytuacji. Przecież te stanowiska to nie chleb powszedni.Należy mieć wiedzę z wszelakich zakresów,to plany,decyzje,odpowiedzialność...To doświadczenie,którego nie wyssaliśmy z mlekiem matki,ba! Nie nabędziemy go przez miesiąc, dwa, po szkoleniu czy piastowaniu posady przewodniczącego klasy bądz związku w zakładzie pracy. Zboczę troszkę na inny grunt od tego osiedlowego, bo już przed oczami mam widły i pochodnie.
   Każdy z nas widzi jakimi prawami rządzi się polityka państwa Polskiego i nie tylko ja widzę ten ,,cyrk”, który odbywa się na Wiejskiej. Dlaczego wspomnianą błazenadę przekładamy na grunt naszych miast,gmin,powiatów? Bo jak inaczej nazwać postulaty rapującego kandydata PIS do powiatu Sanockiego,skaczącego w ubraniu do basenu starającego się o reelekcję prezydenta  Rudy Śląskiej poprzez roznegliżowaną kandydatkę na radną Bemowa po przeklinającego na wizji kandydata na radnego Jaworzna.To tylko część góry lodowej,internet aż huczy od tego typu wpadek i absurdów..To uważam za plus, gdyż nie tylko mnie to otworzy oczy na pewne sprawy  a  może da ludziom do myślenia zanim zaznaczą krzyżyk pod którymś z nazwisk.
Należy się nad tą sprawą poważnie zastanowić bo teraz może być śmiesznie i zabawnie ale co będzie jeśli tacy ludzie dostaną się do władzy???Tak sprawnie idzie nam kopiowanie wszystkiego co z zachodu od mody,stylu,sposobu bycia do kroju firanek.Dlaczego nie wezmiemy wzorców tak istotnych jak polityka właśnie? W USA karierę polityczną zaczyna się kiedy ma się milion dolarów na koncie u nas jest znacznie odwrotnie..Więc może zamiast przejmować się czy nasze buty są na czasie badz czy nasz makaron jest al dente czy nie bo tak jest teraz modnie,poświęćmy chwilę na refleksje nad tym jakże ważnym problemem jakim są nasze władze.Mamy na to wpływ,mamy swój głos!!!!

czwartek, 11 listopada 2010

Mundial okiem Zagłębiaka...




,, Mundial w cieniu wuwuzeli..”

Mistrzostwa świata w piłce nożnej - na tą gratkę czekali wszyscy zagorzali kibice całego świata. Miliony ludzi przed telewizorami, w restauracjach, pubach, dziesiątki tysięcy na stadionach, wszystkie oczy zwrócone są w kierunku RPA, gdzie ich ulubione drużyny walczą o dominację, chwalę i splendor. Zaszczytne cele, niespełnione ambicje, chwile euforii, smutek, żal, rozgoryczenie wszystkie te emocje towarzyszą nam podczas footballowego spektaklu. Jednak na tegoroczny mundial wylała się ostra fala krytyki już od pierwszych dni turnieju.


11 czerwca 2010 roku rozpoczęły się XIX Mistrzostwa w Piłce Nożnej w Republice Południowej Afryki. Jak na imprezę tego formatu przystało nie mogło się obyć bez ceremonii otwarcia, na której wystąpiły gwiazdy muzyki światowego formatu. Było wesoło, kolorowo i bardzo głośno. Potem inicjatywę przejęli głowni aktorzy tego spektaklu, czyli piłkarze i tak ruszyła wielka machina – mundial.
 Argentyna bez polotu, Brazylia bez swojej samby, kulejąca Hiszpania oraz obrońcy tytułu Włosi wręcz w opłakanym stanie.. Zawodzą pretendenci, liczba bramek nie satysfakcjonuje, spotkania są mdłe i bez polotu. Ludzie zaczynają narzekać i snuć domysły, co jest nie tak. Dlaczego ich idole, bożyszcza footballu zawodzą, przecież, na co dzień w ligach zagranicznych brylują, pobijając rekord za rekordem, pną się w statystykach, zdobywając trofeum za trofeum. Przecież galaktyczni piłkarze jak Ronaldo, Messi czy Kaka od tak nie zapominają jak znaleźć drogę do siatki rywala. Zaczyna się burza mózgów, kłębi się myśl za myślą, powstaje teoria za teorią tylko po to by znaleźć winowajcę tego ambarasu. Na pierwszy ogień idzie nowe dziecko stajni Adidas, czyli Jabulani – specjalnie zaprojektowana na ta imprezę piłka. Idealne kształty i specjalnie dostosowana aerodynamika do warunków panujących na Czarnym lądzie to cechy nowej footballówki.  Jednak kibice doszukują się w niej dużej winy za pudła swoich napastników i wpuszczone bramki goalkeeperów swoich reprezentacji. Ciekawi mnie ich reakcja, gdyby celebryci soccera mieli do czynienia z piłka z mundialu w roku 30, ciężką skórzaną masą  wypełnioną dętka z ostrymi rantami oplecionymi dratwą, szybko chłonącą wilgoć. Nikomu nie ujmując, ale jak mówi stare porzekadło, złej baletnicy przeszkadza rąbek spódnicy”…Jabulani w języku Zulu oznacza ,, bawić się”, ,,celebrować” więc może, dlatego fanatycy piłki nożnej szybko znaleźli kolejnego winowajcę bezbarwnych mistrzostw właśnie w celebrowaniu. Otóż według kibiców głośny doping gospodarzy to kolejny zły omen tej imprezy. Wuwuzele, bo o niej mowa to nieodłączny gadżet każdego kibica Republiki Południowej Afryki. Atrybut ten to nic innego jak trąbka wydająca specyficzny dźwięk, jednakże dla kibiców przybyłych jest to narzędzie irytujące, psujące nastrój spektaklu i kolejna przyczyna niepowodzeń własnych ulubieńców.
Sprawa Wuwuzeli, ale także oficjalnej piłki to nie tylko stek narzekań kibiców i stadionowa bolączka. Sprawę podchwyciły władze FIFA i już teraz odbywają się narady i sympozja dotyczące nieoficjalnych winowajców. Powoli głośno zapowiadany spektakl zamienia się w tragikomedię. Jeśli nadal kibice a co ważniejsze władze będą brnęły w tym kierunku zaczną się domysły czy może murawa nie jest zbyt zielona. Zastanawia mnie jedno, czy w całym tym  misz maszu  nikt nie zauważa przyczyn fizjologicznych??? Mimo, iż niemal każdy z piłkarzy to rzemieślnik na swojej pozycji, pomijając fakt, że ich pensje tygodniowe to dochód roczny całej naszej rodziny oni nadal pozostają ludźmi. Dopiero, co opadła kurtyna ligi mistrzów, pucharów europejskich a także zażartej rywalizacji o dominacje na boiskach ligowych. Mordercze treningi, borykanie się z kontuzjami, jednoczesna gra na kilku frontach plus tournee, mecze towarzyskie, turnieje okolicznościowe. Nie było czasu na odpoczynek, chwile zadumy. Piłkarze musieli zakasać rękawy i mozolnie przygotowywać się do turnieju o Puchar Świata, który każdemu z nich pewnie nie raz śnił się po nocach. Terminarz między rozgrywkami bardzo krótki, podróż daleka, bo na inny kontynent, czasu na aklimatyzacje strasznie mało. Każdy z nas pewnie wie jak ciężko nastawić swój zegar biologiczny, kiedy przestawiamy czas z zimowego na letni. Piłkarze maja o tyle ciężej, że po zmianie czasu, klimatu muszą dawać z siebie maksimum możliwości przez 90 minut przez cały czas trwania turnieju. Czy ktoś tym tematem zaprzątał sobie głowę? Dla ludzi na stołkach, fanów piłkarz to zaprogramowany robot, któremu trzeba wgrać nowy system z rozgrywek ligowo- pucharowych na mistrzostwa świata i dzięki niemu znowu ma nas zachwycać dryblingiem, skutecznym odbiorem, fenomenalnym podaniem czy bajeczna robinsonadą. Właśnie tym aspektem radziłbym zająć się szefom federacji FIFA a nie szukaniem kozła ofiarnego w rzeczach martwych. Kibice pozostaną kibicami i zawsze znajdą winnego jak nie w osobie sędziego, który dyktował karne,, z kapelusza”, to w warunkach atmosferycznych, kończąc na trąbkach bądź footballówce..
Apeluję, więc do Was moi mili zostawmy Jabulani w spokoju i tak ma za swoje, podczas meczu jest kopana, bita, piąstkowana wiele tysięcy razy.. Co do Wuwuzeli – niech rozbrzmiewają nad stadionami, nie są to bezduszne plastikowe przyrządy made In China. Mają swoją historię i teraz piszą ją na nowo. Przecież każdy mundial rządzi się swoimi prawami czymś się charakteryzuje. To tak jakby w Meksyku zabronić Meksykańskiej Fali, bądź w Barcelonie zakazać gromkiego ,,Ole”.. Przestańmy, więc siać panikę i cieszmy się pięknem footballu, pamiętając o tym, że ,,Piłka jest okrągła a bramki są dwie”….

    



                                                                                                                        SZYMON MROŻEK

Z Zagłębia do Zakopanego czyli VII warsztaty dziennikarskie....


                                  POLOWANIE NA  MAMUTA

Diament wśród Polskich skoczków, Orzeł z Zakopanego, Nadzieja Polskiego sportu, wielki-mały człowiek. Takie komentarze najczęściej związane są z osoba Łukasza Rutkowskiego. Reprezentanta Polski w skokach narciarskich. Pomimo młodego wieku człowiek sukcesu, wzór do naśladowania.


SM- Próbowałem zaprosić Cię na tą rozmowę gdzieś do lokalu jednak odmówiłeś. Podobno masz uraz do dziennikarzy. Podczas tej rozmowy postaram się to zmienić.
ŁR- (śmiech) liczę na to.
SM- Czym jest dla Ciebie sport?
ŁR- Sport jest moją pasją, inspiracją, sprawia mi przyjemność.
SM- Dlaczego ta dyscyplina a nie snowboard czy kombinacja Norweska?
ŁR- W sumie nie pamiętam, dlaczego skoki. Zacząłem w wieku 7lat, kiedy mikołaj spełnił moją prośbę i pod choinką pojawiły się narty. Tak to się zaczęło.
SM- Było Ci to widocznie pisane, a miejsce trafione?
ŁR- Jak najbardziej! Zakopane jest bogactwem skoków, pod względem organizacyjnym, posiada duży budżet, są tu spore możliwości do rozwoju.
SM- Każdy może skakać?
ŁR- Właśnie nie! Żeby być skoczkiem należy być chudej kości. Oprócz tego Ten zawód to sporo wyrzeczeń jak dieta, odmawianie sobie przyjemności. Jednak polecam! Treningi to nie tylko skoki na skoczni. Trenujemy na Sali gimnastycznej, chodzimy po górach, gramy w siatkówkę, piłkę nożna. Często jest wesoło. Sport to nie tylko mordercze treningi. 
SM- Extremalnie..?
ŁR- Jak najbardziej. Jest to niebezpieczne i extremalne zajęcie, ale uczy pokory, szlifuje charakter, odciąga młodych od pokus.
SM- Słyszałem, że pomimo młodego wieku zmagałeś się już z wieloma kontuzjami?
ŁR- Tak. Kiedyś złamałem nogę na treningu, zerwałem też ścięgno Achillesa, ale wspomniałem już o silnej woli. Nie wolno się poddawać! Wiara w siebie to podstawa, oprócz tego otacza mnie grono życzliwych ludzi, którzy nie pozwalają mi się poddawać.
SM- Jestem pod wrażeniem! Mimo tych przykrych incydentów chyba było warto?
ŁR- Jasne! Można zwiedzić dużo świata, poznać interesujących ludzi, codzienny trening daje satysfakcje i formę fizyczną! Jednak oprócz sportu trzeba inwestować w siebie, naukę. Sam uczę się w prywatnej uczelni EWS na kierunku edukacja w sporcie. Polecam!
SM- Reklama dźwignią handlu?
ŁR- (śmiech), jeśli mam być wzorem do naśladowania to zachęcam ludzi do sportu, ale także do nauki. Nie tylko moja dyscyplina istnieje, w Zakopanem jest wiele tras rowerowych, można jeździć na nartach, quadach, jest tu mnóstwo możliwości, ale należy łączyć przyjemne z pożytecznym.
SM- Posiadasz już tyle osiągnięć i wyróżnień. Czy można chcieć czegoś więcej?
ŁR- Pewnie! Mam wieczny głód sukcesu. Największym marzeniem jest złoty medal na skoczni Mamuciej. Kiedyś drużynowo byliśmy blisko jednak nie udało się.
SM- Życzę tego z całego serca i dziękuję za poświecony czas 

Z Łukaszem Rutkowskim rozmawiał Szymon Mrożek

środa, 10 listopada 2010

Nasz kandydat do Rady Miejskiej w Dąbrowie Górniczej!


Wybory samorządowe 2010

 PIOTR CHAŁUDA



" Zagłębiak z krwi i kości"
 
okręg wyborczy nr 2, lista nr 27 pozycja 4






 

Data i miejsce urodzenia: 03.07.1981 r., Będzin

Miejsce zamieszkania: Dąbrowa Górnicza

Miejsce pracy: Państwowa Straż Pożarna w Dąbrowie Górniczej

Edukacja:
Politechnika Warszawska
- Kierunek Bezpieczeństwo i Higiena Pracy (studia podyplomowe)

Szkoła Główna Służby Pożarniczej w Warszawie;
- Inżynieria Bezpieczeństwa
Pożarowego (studia inżynierskie i magisterskie)

Zespół Szkół Technicznych ,,Sztygarka” w Dąbrowie Górniczej

Szkoła Podstawowa nr 16 w Dąbrowie Górniczej

Hobby: Sport --> piłka nożna --> Zagłębie Sosnowiec



O sobie, działalności i planach:


Od urodzenia mieszkam w Dąbrowie Górniczej. Tu się wychowałem, tu mieszkam, tu pracuję i właśnie tu planuje swą przyszłość. Nigdy nie sądziłem, że miejsce zamieszkania tak wielce przyczyni się do zrodzenia we mnie pasji, która noszę w sercu do dziś. Jako że mój dom praktycznie sąsiadował ze stadionem RKS-u, tam właśnie spędzałem swoje młodzieńcze lata. Wraz z kolegami udawałem się na stadion regularnie, by dopingować naszą ulubioną drużynę. Jednak prawdziwy doping mogliśmy zobaczyć, gdy na mecz do Dąbrowy przyjechali kibice Zagłębia Sosnowiec. Atmosfera, flagi, oprawa i wspólnota, jaką tworzyli kibice to wszystko przesądziło o tym, że stadion z Konopnickiej zamieniłem na ten przy Kresowej. Zaczęły się wyjazdy, mecze o duża stawkę, nowe znajomości, tysiące przygód. Nowe hobby wcale nie kolidowało mi z nauką. Po ukończeniu technikum swoją edukację kontynuowałem w Warszawie. Mieszkając w stolicy nie pogrzebałem swojej pasji, wręcz przeciwnie. Czynnie uczestniczyłem w meczach stołecznej drużyny, zawierałem wiele nowych znajomości umacniając tym samym zgodę pomiędzy Zagłębiem a Legią.

Wraz z dyplomem przywiozłem do domu wiele pomysłów. Przez pięć lat z zazdrością patrzyłem jak kluby z pierwszej ligi reklamują swoja drużynę artykułami ze swoim logo. Ten pomysł chciałem wcielić w Sosnowcu i udało się. Wraz z dwójką moich przyjaciół wypuściliśmy na rynek napój energetyczny Moc
Zagłębia. Na tym nie poprzestanę! Głowę mam pełną pomysłów, a mając za sobą wsparcie przyjaciół każdy z nich może ujrzeć światło dzienne. Moja aktywność w życiu Zagłębia nie opiera się tylko na marketingu, często brałem udział w turniejach kibiców, organizacji wyjazdów i zbiórek na oprawy meczowe. Ze swoim klubem byłem na dobre i na złe. Pamiętam lata świetności i te gorsze momenty. Awans do pierwszej ligi, jak i degradacje za tzw. aferę korupcyjną. W pełni oddany barwom i ludziom, którzy jak ja kochają ten klub.

Zagłębie to dla mnie nie tylko stadionowa wrzawa, podniesiona adrenalina i młodzieńcze hobby. Zagłębie to dla mnie styl życia. To dzięki tej pasji wykształciły się we mnie pewne cechy jak zaradność, wierność, przyjaźń, poświęcenie, którymi kieruje się w życiu codziennym. Okres tych 15 lat to niezapomniana szkoła życia. To chwile, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci, wspomnienia, które odcisnęły piętno w moim sercu, to rzecz dla mnie bezcenna, rzecz, której nikt mi nie odbierze. Takich wspomnień życzę każdemu kibicowi a swoją pasję chciałbym zaszczepić w młodych ludziach. Jednak każdy z nas wie, jaką opinią cieszą się kibice. Tę skazę chciałbym zmazać, pokazać ludziom jacy jesteśmy naprawdę. Dlatego od trzech lat działam w stowarzyszeniu „Nasza Dąbrowa”.

Obecnie startuję w wyborach samorządowych, jako kandydat na Radnego Dąbrowy Górniczej. Los kibiców nie może pozostać bez znaczenia! Ważne, by władze miasta znały nasze potrzeby, brały pod uwagę nasze pomysły. Dlatego 21.XI.2010 nie przejdźcie obojętnie obok lokali wyborczych.

Teraz ja potrzebuję Waszego wsparcia.. 

txt Szymon Mrożek

sobota, 6 listopada 2010

POSZUKIWACZ SKARBÓW


Z Radosławem Nowakowskim jednym z czołowych Birofilów na Zagłębiu rozmawia Szymon Mrożek.

Cofnijmy się troszkę w czasie by poznać początki Pana hobby? Kiedy i jak to się zaczęło?

RN; Jak mnie pamięc nie zawodzi były to wakacje w 2000 roku. Odbywały się właśnie mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Jeśli tylko czas na to pozwolił oglądałem mecz wspólnie ze znajomymi w pobliskim barze. Do zakupionych piw wręczany był upominek w postaci otwieracza.

Zwykły otwieracz rozbudził w Panu pasje do tego stopnia?

RN; Może dla innych był zwykłym narzędziem do otwierania piwa. Dla mnie był małym dziełem sztuki, specyficzny kształt, grawerowane litery, limitowana ilość. Wezbrała się we mnie chęć posiadania większej ilości takich otwieraczy. Poza tym wszyscy w około rozmawiali tylko i wyłącznie na temat piłki nożnej, a Ja zawsze starałem się być oryginalny i tak się zaczęło.

Jak zdobywał pan kolejne,, małe dzieła”?

RN; (śmiech) Miałem dość ułatwione zadanie, bo moja pasja zaczęła się w dobie rozwiniętego Internetu w Polsce wiec wszystkiego rodzaju aukcje, licytacje, strony kolekcjonerskie były najczęściej odwiedzanymi przeze mnie. Także znajomi, rodzina podłapali temat, mieli ułatwione zadanie w wyborze prezentów okazjonalnych dla mnie. Jednak najbardziej cieszyła zdobycz, gdy sam wyruszałem na poszukiwania, przeczesywałem ryneczki, pobliskie bary, targi staroci, zabytkowe knajpy.

Ile wiec kolekcja liczy sobie teraz?

RN; Na chwile obecna kolekcja liczy sobie 365 otwieraczy, każdy z nich jest metalowy, związany z Polskim przemysłem browarniczym. Z biegiem czasu do kolekcji weszły także inne gadżety piwne. Tj. szklanki, kufle, podkładki, kapsle a także książki tematyczne.

Czym wyróżnia sie ten okazały zbiór, bo nie jest Pan jedynym Birofilem na Zagłębiu?

RN; Mój zbiór jest unikatowy, gdyż składają się na niego takie przedmioty jak; przedwojenne butelki, kufle i szklanki z nieistniejących już Browarów Pritzlaff w Świnoujściu oraz regionalnego Renard-Bierd w Sosnowcu, cenniki na nalewaki Browaru w Tychach z tego samego okresu a także powojenne butelki z Browaru Tychy oraz Arcyksiążęcego Browaru w Żywcu.
Do tego zbiór kapsli ok.400 sztuk (od lat 70 do czasów obecnych)

Chwali się Pan ta kolekcja przed szersza widownia czy raczej jest ona podziwiana przez najbliższych?

RN; Oczywiście, ze się chwale. Zloty Birofilow odbywają się od lat, kilkanaście razy w roku w rożnych częściach kraju.

Na ilu z nich Pan bywa i czy nie koliduje to z życiem rodzinnym?

RN; Ograniczam się do dwóch zjazdów w roku na wiosnę w Maju i na jesień we Wrześniu. Mam już własną rodzinę, której nie mogę zaniedbywać, mimo tego, że akceptują moje hobby to oni są dla mnie na pierwszym miejscu..         

Skoro jesteśmy już przy klasyfikacjach to może porozmawiajmy o sukcesach?

RN; Jasne! Na niemal każdym zjeździe zostaje wyróżniony, odznaczany, plasuje się w czołówkach w przeróżnych kategoriach. Jednak największym sukcesem było zajecie 1 miejsca w konkursie na Najlepsze stoisko Kolekcjonerskie na XXXI Międzynarodowej Giełdzie Birofilow w Tychach 17 maja 2008 roku.

Czy cały zbiór ma dla Pana wartość sentymentalna czy także finansowa?

RN; Jak najbardziej sentymentalna! Każdy kapsel, szklanka, kufel ma jakąś historie, dodatkowo zdobyty w trudach i znojach traktuje jak trofeum. Nie powiem, że te rzeczy nie maja wartości finansowej. Za kilka z moich szklanek fanatycy na zlocie byli skłonni zapłacić po pareset złotych.

Nie skusił się Pan?

RN; Oj nie!! Prawdziwy kolekcjoner nigdy nie sprzedaje swoich zbiorów, jedyne, czego się dopuszcza to wymiany z innym Briofilem.



Czyli kolekcja nie jest na sprzedaż w żadnym wypadku?

RN; Jedynie, co skłoniłoby mnie do jej sprzedania to kłopoty mojej rodziny, jeśli w ten sposób mógłbym im pomoc wtedy i tylko wtedy zdecydowałbym się oddać moje małe dzieła sztuki. Tak jak zaznaczyłem rodzina jest u mnie na pierwszym miejscu…


Bardzo dziękuję za ciekawa rozmowę i życzę samych sukcesów kolekcjonerskich jak i osobistych.


MOC ZAGŁĘBIA







Zagłębie Sosnowiec to klub z ponad 100 letnia tradycja, przez ten czas klub miał swoje chwile chwały jak i gorsze momenty. Przez te wszystkie lata jeden czynnik nie uległ zmianie.
To wierni kibice, którzy są z klubem na dobre i na złe. Celebrują awanse, zwycięstwa, ale są również z klubem, kiedy ten boryka się z problemami, ma gorsza passe.
Właśnie wielka wiara i miłość do barw klubowych pozwoliła kibicom na zrealizowanie projektu, dzięki któremu chcą zaszczepić te uczucia w młodych ludziach.
Piotr Chałuda, Tomasz Szponder i Piotr Imienionek to trojka przyjaciół, którzy poznali się na stadionie Ludowym, pamiętają czasy gry w V lidze, awans do pierwszej ligi, ale również głośno dopingowali klub, kiedy został zdegradowany za udział w tak zwanej aferze korupcyjnej. Obecność na meczach Zagłębia to jednak nie wszystko, chłopcy chcieliby ich klub był rozpoznawalny, jako marka. Z zazdrością patrzeli, kiedy inne kluby wypuszczały na rynek produkty ze swoim herbem. Widząc bierna postawę działu marketingowego z ulicy Kresowej postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Chcemy by moda na Zagłębie wróciła a stadion wypełniał się do ostatniego krzesełka na każdym meczu – mówi Piotr Chałuda.
I tak w połowie 2008 roku zrodził się pomysł na napój energetyczny. W środowisku kibiców projekt ten został przyjęty dość sceptycznie, wielu z nich nie wierzyło, ze uda dokonać się tego osoba niezwiązanym z marketingiem. Trójce przyjaciół tej wiary nie brakowało, konsekwentnie wdrażali pomysł, analizowali rynek, poszukiwali wskazówek.
Nie chcieli pomocy z zewnątrz, ich dewiza było motto, iż ma to być napój stworzony przez kibiców dla kibiców.
Jednak już na samym wstępie pojawił się problem, klub nie posiadał praw do posługiwania się herbem, który miał stanowić logo na puszcze napoju energetycznego.
Chłopcy nie dali za wygrana, zaczęli szukać informacji na ten temat, odnaleźli właściwa osobę i udało się.
Dariusz Kisiel, jako wierny kibic Zagłębia Sosnowiec z entuzjazmem zaakceptował inicjatywę i użyczył chłopakom praw do posługiwania się herbem klubowym.
Kiedy wizualizacja była zapięta na ostatni guzik trojka przyjaciół zajęła się zawartością puszki. Chłopcy chcieliby ich napój odróżniał się od innych dostępnych na rynku energetyków. W tym celu odwiedzali przeróżne rozlewnie, degustowali, analizowali składniki w proponowanych im produktach.
Wybór padł na rozlewnie w Koszalinie, co świadczy o wielkim zaangażowaniu w tej projekt.
Tam, bowiem chłopcy odnaleźli odpowiedni produkt pod względem jakościowym i smakowym.
W ten sposób błyskotliwy pomysł został wcielony w Zycie, na początku 2009 roku energetyk o nazwie Moc Zagłębia pojawia się na rynku. Jednak by trafił do ludzi należało zając się jego dystrybucja.
Tym razem chłopcy wcielili się w role przedstawicieli, jeżdżąc po Zagłębiu Dąbrowskim próbowali przekonać właścicieli sklepów, barów i dyskotek do swojego produktu.
Jak ciężko przebić się na rynku trojka przyjaciół przekonała się dość szybko, zaczęło brakować im czasu na sprawy osobiste, produkt nie sprzedawał się tak jak sobie zaplanowali.
Natychmiast pojawiły się posiłki, grupa zaprzyjaźnionych handlowców również kibiców Zagłębia zaproponowała chęć pomocy przy dystrybucji energetyka.
Dzięki temu z dnia na dzień napój stawał się dostępny w coraz to większej ilości punktów w naszym rejonie, zaczął cieszyć się coraz to większą aprobata.
To 250ml zamknięte w puszcze zdobionej klubowymi barwami dokonało prawdziwej rewolucji z racji tego, ze cześć dochodów jest przekazywana na oprawy meczowe i wyjazdy.
Również piłkarze Zagłębia nie szczędzili pochwal, kiedy pierwszy raz otrzymali prezent w postaci zgrzewki energetyka.
Nigdy wcześniej tego nie piłem i musze przyznać, ze jest to bardzo smaczne – mówił Marcin Lachowski napastnik drużyny z Sosnowca.
Pełen podziwu jest również zarząd klubu. Należy przyklasnąć i chylić czoła przed nimi. Jestem dumny, ze posiadamy takich kibiców, którzy w tak wielkiej inicjatywie potrafili się zorganizować i odnieśli sukces. To świetna inicjatywa i przykład do naśladowania.
Jest to również niestety wyraźny, ale negatywny obraz dotychczasowej działalności marketingowej klubu. W normalnie działającym klubie sportowym takie projekty powinny powstawać właśnie w klubie. Czasu nie wrócimy, więc pozostaje tylko uderzyć się w pierś i wziąć do pracy, korzystając z tego rodzaju inicjatyw. Wierzę, że dzięki projektowi – Moc Zagłębia rusza kolejne, ale już z ramienia klubu,choć nie na zasadzie rywalizacji. Mamy nadzieje na współprace z osobami, które tak bardzo zaangażowały się w promocje klubu – mówi Marek Adamczyk prezes Zagłębia Sosnowiec.
Pomysłodawcy z niedowierzaniem patrzą jak polki sklepowe kolejnych punktów zapełniają się ich produktem, jednak sodówka nie uderzyła im do głowy.
Widząc, z jakim entuzjazmem ich projekt został przyjęty już szykują kolejne, o których w niedługim czasie zapewne usłyszymy. W tych chłopakach naprawdę jest Moc!!!

SZYMON MROŻEK