czwartek, 11 listopada 2010

Mundial okiem Zagłębiaka...




,, Mundial w cieniu wuwuzeli..”

Mistrzostwa świata w piłce nożnej - na tą gratkę czekali wszyscy zagorzali kibice całego świata. Miliony ludzi przed telewizorami, w restauracjach, pubach, dziesiątki tysięcy na stadionach, wszystkie oczy zwrócone są w kierunku RPA, gdzie ich ulubione drużyny walczą o dominację, chwalę i splendor. Zaszczytne cele, niespełnione ambicje, chwile euforii, smutek, żal, rozgoryczenie wszystkie te emocje towarzyszą nam podczas footballowego spektaklu. Jednak na tegoroczny mundial wylała się ostra fala krytyki już od pierwszych dni turnieju.


11 czerwca 2010 roku rozpoczęły się XIX Mistrzostwa w Piłce Nożnej w Republice Południowej Afryki. Jak na imprezę tego formatu przystało nie mogło się obyć bez ceremonii otwarcia, na której wystąpiły gwiazdy muzyki światowego formatu. Było wesoło, kolorowo i bardzo głośno. Potem inicjatywę przejęli głowni aktorzy tego spektaklu, czyli piłkarze i tak ruszyła wielka machina – mundial.
 Argentyna bez polotu, Brazylia bez swojej samby, kulejąca Hiszpania oraz obrońcy tytułu Włosi wręcz w opłakanym stanie.. Zawodzą pretendenci, liczba bramek nie satysfakcjonuje, spotkania są mdłe i bez polotu. Ludzie zaczynają narzekać i snuć domysły, co jest nie tak. Dlaczego ich idole, bożyszcza footballu zawodzą, przecież, na co dzień w ligach zagranicznych brylują, pobijając rekord za rekordem, pną się w statystykach, zdobywając trofeum za trofeum. Przecież galaktyczni piłkarze jak Ronaldo, Messi czy Kaka od tak nie zapominają jak znaleźć drogę do siatki rywala. Zaczyna się burza mózgów, kłębi się myśl za myślą, powstaje teoria za teorią tylko po to by znaleźć winowajcę tego ambarasu. Na pierwszy ogień idzie nowe dziecko stajni Adidas, czyli Jabulani – specjalnie zaprojektowana na ta imprezę piłka. Idealne kształty i specjalnie dostosowana aerodynamika do warunków panujących na Czarnym lądzie to cechy nowej footballówki.  Jednak kibice doszukują się w niej dużej winy za pudła swoich napastników i wpuszczone bramki goalkeeperów swoich reprezentacji. Ciekawi mnie ich reakcja, gdyby celebryci soccera mieli do czynienia z piłka z mundialu w roku 30, ciężką skórzaną masą  wypełnioną dętka z ostrymi rantami oplecionymi dratwą, szybko chłonącą wilgoć. Nikomu nie ujmując, ale jak mówi stare porzekadło, złej baletnicy przeszkadza rąbek spódnicy”…Jabulani w języku Zulu oznacza ,, bawić się”, ,,celebrować” więc może, dlatego fanatycy piłki nożnej szybko znaleźli kolejnego winowajcę bezbarwnych mistrzostw właśnie w celebrowaniu. Otóż według kibiców głośny doping gospodarzy to kolejny zły omen tej imprezy. Wuwuzele, bo o niej mowa to nieodłączny gadżet każdego kibica Republiki Południowej Afryki. Atrybut ten to nic innego jak trąbka wydająca specyficzny dźwięk, jednakże dla kibiców przybyłych jest to narzędzie irytujące, psujące nastrój spektaklu i kolejna przyczyna niepowodzeń własnych ulubieńców.
Sprawa Wuwuzeli, ale także oficjalnej piłki to nie tylko stek narzekań kibiców i stadionowa bolączka. Sprawę podchwyciły władze FIFA i już teraz odbywają się narady i sympozja dotyczące nieoficjalnych winowajców. Powoli głośno zapowiadany spektakl zamienia się w tragikomedię. Jeśli nadal kibice a co ważniejsze władze będą brnęły w tym kierunku zaczną się domysły czy może murawa nie jest zbyt zielona. Zastanawia mnie jedno, czy w całym tym  misz maszu  nikt nie zauważa przyczyn fizjologicznych??? Mimo, iż niemal każdy z piłkarzy to rzemieślnik na swojej pozycji, pomijając fakt, że ich pensje tygodniowe to dochód roczny całej naszej rodziny oni nadal pozostają ludźmi. Dopiero, co opadła kurtyna ligi mistrzów, pucharów europejskich a także zażartej rywalizacji o dominacje na boiskach ligowych. Mordercze treningi, borykanie się z kontuzjami, jednoczesna gra na kilku frontach plus tournee, mecze towarzyskie, turnieje okolicznościowe. Nie było czasu na odpoczynek, chwile zadumy. Piłkarze musieli zakasać rękawy i mozolnie przygotowywać się do turnieju o Puchar Świata, który każdemu z nich pewnie nie raz śnił się po nocach. Terminarz między rozgrywkami bardzo krótki, podróż daleka, bo na inny kontynent, czasu na aklimatyzacje strasznie mało. Każdy z nas pewnie wie jak ciężko nastawić swój zegar biologiczny, kiedy przestawiamy czas z zimowego na letni. Piłkarze maja o tyle ciężej, że po zmianie czasu, klimatu muszą dawać z siebie maksimum możliwości przez 90 minut przez cały czas trwania turnieju. Czy ktoś tym tematem zaprzątał sobie głowę? Dla ludzi na stołkach, fanów piłkarz to zaprogramowany robot, któremu trzeba wgrać nowy system z rozgrywek ligowo- pucharowych na mistrzostwa świata i dzięki niemu znowu ma nas zachwycać dryblingiem, skutecznym odbiorem, fenomenalnym podaniem czy bajeczna robinsonadą. Właśnie tym aspektem radziłbym zająć się szefom federacji FIFA a nie szukaniem kozła ofiarnego w rzeczach martwych. Kibice pozostaną kibicami i zawsze znajdą winnego jak nie w osobie sędziego, który dyktował karne,, z kapelusza”, to w warunkach atmosferycznych, kończąc na trąbkach bądź footballówce..
Apeluję, więc do Was moi mili zostawmy Jabulani w spokoju i tak ma za swoje, podczas meczu jest kopana, bita, piąstkowana wiele tysięcy razy.. Co do Wuwuzeli – niech rozbrzmiewają nad stadionami, nie są to bezduszne plastikowe przyrządy made In China. Mają swoją historię i teraz piszą ją na nowo. Przecież każdy mundial rządzi się swoimi prawami czymś się charakteryzuje. To tak jakby w Meksyku zabronić Meksykańskiej Fali, bądź w Barcelonie zakazać gromkiego ,,Ole”.. Przestańmy, więc siać panikę i cieszmy się pięknem footballu, pamiętając o tym, że ,,Piłka jest okrągła a bramki są dwie”….

    



                                                                                                                        SZYMON MROŻEK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz