Naturyści…
Każdy z nas ma chwile, kiedy chce oderwać się od zgiełku miast, zaszyć się gdzieś, poobcowac z natura. Jedni wybierają agro turystykę na wsi, drudzy wypad do lasu.
Na mnie kojąco zawsze działał widok Tatr, dlatego taki właśnie obrałem kierunek.
Jednakże to, co tam zastałem nie było do końca tym, co miałem na myśli.
Krupówki już nie kipią folklorem, na większości z nich pojawiają się buble bardziej przypominając kościelny odpust. Do tego stado świętych krów idących bez celu w każdym z możliwych kierunków. Gdyby popatrzeć na to zjawisko z gory można by odniesc wrażenie, że obserwujemy wolne elektrony.
Nie to było jednak celem wyprawy..
Zatem Gubałówka…Odkąd pojawiła się kolejka ruch wzmożył się po stokroć. Jadą wszyscy jak jeden mąż. Przy dobrej pogodzie można się spotkać z kolejka za biletem sięgająca do wspomnianych wcześniej Krupówek.
Mało tego większość z osób wybierających się nie gore nie kieruje się pięknym widokiem rozciągającym się ze szczytu. Jadą by kontynuować marsz po straganach 2 przenosząc kult spaceru bez celu na szczyt góry..
Na szczęście na zmianę widoku rozpościerających się Tatr ludzie Ci nie maja wpływu i to jest piękne. Widok,widokiem, ale chęć obcowania z krajobrazem to jego bliskość.. Bliskość z natura a nie z wynaturzonym turysta (mocne słowa – chylę czoła, ale jak nazwać gościa, który na Gubałówce pojawia się w garniturze? Dodam, że nie była to sesja zdjęciowa z przyszłą zona)..
Czas na Morskie Oko….Chcąc uciec od ludzi, wybieram się właśnie tam, gdzie od widoków oczy robią się maślane. Droga prosta, asfaltowa, niewymagająca wcześniejszych przygotowań czy przewodnika, ale jest mała niespodzianka. Otóż ku zaskoczeniu wielu osób, bus nie dojeżdża docelowo a trasa, która trzeba przebyć to 9km.
Łudziłem się, że większość ta informacja odstraszy. Jednak tak się nie stało. Tabuny ludzi zmieniło ta trasę w folwark. Nie spotkamy tu już bezinteresownego,,Cześć” jest natomiast piwko, papieros i rewia mody. Śladowe ilości ludzi z pasja do gór przewijają się miedzy silną grupa nieświadomych samurajów (sandaly+skarpety), kobietami z rewii mody i panami w kreacjach wieczorowych.
Co niektórym zapału wystarcza do Wodogrzmotów Mickiewicza, tam widząc tabliczkę Morskie Oko 1,5 h odpuszczają.
Większość idzie dalej, co chwile cykając zdjęcia ale mniejsza o szczegóły.. Docieramy do celu a tam szarża szarańczy walczy o dogodne miejsce.. Nie, nie, nie do robienia zdjęć to potem (round 2). Walka toczy się o kolejkę w schronisku. Trasa mecząca wiec trzeba zgasić pragnienie- oczywiście piwem. Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem wiec pora to uczcić.
Po takim zadośćuczynieniu ciężko już wykrzesać jakieś siły i większość z tych dzielnych piechurów wraca dorożka. Szlak się przerzedza wiec jest chwila by w pełni cieszyć się błogą ciszą i podziwiać niebiańskie widoki..Jest czas by uknuć plan jak zgubić ten tłum i wreszcie napawać się pięknem przyrody w samotni.
Biorąc pod uwagę wycieczkę nad Morskie Oko można wysnuć wniosek, że im wyżej, ciężej tym mniej ludzi.
Zatem od razu do głowy nasunął mi się pomysł – Giewont.
Ku mojemu zdziwieniu tu także tłok jak na targu w Będzinie, a samo dotarcie do szczytu, przypomina park rozrywki. Żeby dotrzeć do symbolicznego krzyża trzeba czasem czekać nawet 3 godziny dosłownie jak na największy rollercoaster. Wtedy można na chwilkę odejść z boku i upajać się magicznym widokiem Tatr.. Stojąc w kolejce na szczyt można dostać omdleń bądź do końca wycieczki nie wyjść z szoku.. A motywów do wstrząsu jest wiele jak np. pani turystka, która na Długi Giewont dotarła w butach na obcasie. Może tutaj wpływ miał serial ,, Szpilki na Giewoncie”, ale autor nie to chyba miał na myśli.
Podsumowując Tatry szokują nadal swoim pięknem, ale również tymi, których przyciągają.
Najważniejsze jest to, ze pomimo tabunów ludzi odwiedzających to bajeczne miejsce jest czysto i gdy w tym całym ambarasie znajdziemy chwile na zadumę, możemy nacieszyć swe oczy w pełni…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz